gdansk.repertuary.pl
Profile

Profile: Agassi77

Films comments:

El Orfanato Agassi77, 17. maja 2008 godz. 18:29

Dobrze zrobiony, nieźle zagrany, potwierdza duży talent reżysera. Choć podobne filmy już mieliśmy....Warto zobaczyć, choć o bilet do kina walk toczyć nie należy.

Cassandra's Dream Agassi77, 4. maja 2008 godz. 08:29

Podstawową zaletą tego filmu jest aktorstwo - na b.przyzwoitym poziomie. Okazuje sie np., że Farrell jest dobrym aktorem, co dotychczas dla mnie nie było oczywiste. Film trzyma w napięciu, choć mógłby być krótszy. Jednak wolę Allena w wydaniu komediowym.

Juno Agassi77, 13. kwietnia 2008 godz. 08:10

Oczywiście: można narzekać, że aktorzy mogliby grać bardziej wiarygodnie, że dialogi mogłyby być lepsze, ALE..! Jest to film, który wraz z filmem "4 miesiące, trzy tygodnie i 2 dni" powinien być pokazany w Polsce wszystkim strażnikom moralności oraz zwolennikom nieprowadzania do szkół edukacji seksualnej. I nie są uzasadnione te głosy, które mówią, że film jest mało wiarygodny, sztuczny, wydumany, nieprawdziwy. Wszyscy Ci, którzy tak twierdzą, oceniają ten obraz z perspektywy polskiej obyczajowości, która jest po prostu inna. Ta nasza polska obyczajowość niewątliwie gorzej zdaje egzamin z rozwiązania problemu niechcianej, "przedwczesnej" ciąży. Samego pozytywnego podejścia do poruszanej w filmie kwestii powinniśmy się od Amerykanów uczyć.

Gone Baby Gone Agassi77, 8. marca 2008 godz. 06:30

Dobre kino. Zaskakujący jest zwłaszcza fakt, że za kamerą stoi Ben Affleck. Udany debiut reżyserski. Dobra rola brata Casey'a.

There Will Be Blood Agassi77, 23. lutego 2008 godz. 05:28

Przejmujący moralitet. Bez zbędnych ozdobników. Świetna rola Daniela Day-Lewisa. W wyścigu oscarowym pewnie nie zdobędzie tylu Oscarów, co powinien, bo jest to film "za trudny" jak na Hollywood. POLECAM.

Atonement Agassi77, 8. lutego 2008 godz. 23:32

No tak, przeważają o tym filmie opinie negatywne. Tymczasem, to jest po prostu czysty melodramat, można rzec: w krystalicznej postaci. Kto takich filmów nie lubi, nie musi iść do kina. Natomiast jest to pierwszorzędna fimowa robota, niektóre sceny to prawdziwe perełki. Aktorzy świetni, rewelacyjne zdjęcia, dobrze poprowadzona "melodramatyczna" narracja.

Lust, Caution Agassi77, 27. stycznia 2008 godz. 13:37

Niejednoznaczny: najpierw wydaje się, że to będzie dramat wojenny, chwilę później, że to jednak thriller szpiegowski, jeszcze później film zmierza w kierunku filmu noir z mocnymi, zaskakujaco brutalnymi scenami erotycznymi, aby w końcu okazać się dramatem psychologicznym. Zakończenie pokazuje, że tytuł filmu nie jest bynajmniej przypadkowy... Dobre, mocne, solidne kino, z "gęstą" atmosferą. Potwierdza, że Ang Lee to jeden z najciekawszych twórców współczesnego filmu.

I Am Legend Agassi77, 13. stycznia 2008 godz. 15:39

Zaczyna się nieźle. Potem jest jednak coraz bardziej przewidywalnie. W miarę upływu czasu film staje się coraz bardziej podobny do typowego horroru/science fiction. Szkoda, że twórcy filmu tak szybko "odkrywają karty". W skali do 10, daję 5.

Michael Clayton Agassi77, 29. grudnia 2007 godz. 22:52

Dobre, rzetelne kino. Chociaż nie mogę się powstrzymać od komentarza, że to taki holywoodzki manifest moralności. Z końcem każdego roku Amerykanie robią filmy, którymi chcą pokazać, że kondycja amerykańskiego społeczeństwa nie jest taka zła... i ten film należy do tej grupy.

Katyń Agassi77, 7. października 2007 godz. 20:49

To jednak najlepszy film Wajdy od 10 lat
To jednak najlepszy film Wajdy od 10 lat. Jednak - bo ma sceny świetne i słabe. W pierwszej 1/2 h jakiś taki "chropowaty" montaż, przy przechodzeniu ze sceny do sceny. Ale w miarę upływu czasu film jest coraz lepszy, więc ogląda się nieźle. To ważny film dla nas Polaków; ostatnie pół godziny - ściska w gardle.

4 Luni, 3 Saptamini si 2 Zile Agassi77, 7. października 2007 godz. 20:42

Rumunia 1987 jak Polska 1987
Wnikliwy, unikający łatwych diagnoz, poruszający. I jednocześnie bardzo polski, ponieważ Rumunia 1987 niczym Polska 1987. No i to oskarżenie inteligencji, trochę jak oskarżenie solidarnościowych elit jak u Kieślowskiego w "Bez końca".